Byłam w liceum, gdy podczas wakacji wybrałam się na obóz wędrowny po polskim wybrzeżu.

Co wieczór, zmęczeni wielogodzinnym marszem, siadaliśmy w kręgu, by porozmawiać o ważnych dla nas sprawach. Któregoś razu prowadzący spytał, co jest najfajniejsze w tym wyjeździe. Z entuzjazmem zgłosiłam się na ochotnika, lecz mężczyzna tylko machnął ręką. “Ty nie. Tobie zawsze wszystko się podoba” rzucił jakby z pretensją.

Cóż, z pewnością nie można powiedzieć o mnie dwóch rzeczy: tego, że jestem elegancka, ani tego, że jestem negatywną osobą. Będąc więc w zgodzie z własną naturą, również i 2020 rok żegnam nie z ulgą i obrzydzeniem, ale z dumą. Staram się patrzeć na świat przez pryzmat tego, z czego mogę być zadowolona, a tak się składa, że ostatnich dwanaście miesięcy wypełniłam osobistymi powodami do zadowolenia.

Przede wszystkim SKOŃCZYŁAM PISAĆ KSIĄŻKĘ. Już dawno nie miałam takiej pisarskiej samodyscypliny. Zgodnie z planem, co do dnia, zrobiłam wszystko tak, jak postanowiłam.

POMOGŁAM OCALIĆ PRACĘ KILKU A MOŻE I KILKUNASTU OSÓB. Nie mogę wchodzić w szczegóły, więc dodam jedynie, że w 2020 dowiedziałam się, jak wiele mam samozaparcia i niezłomności, nawet pomimo naprawdę trudnych momentów.

PRZEPROWADZIŁAM SIĘ, co było aktem pewnej odwagi, a perypetie związane ze zmianą lokum udowodniły, że tej odwagi mam naprawdę sporo. Pokazały też, że warto reagować i to konkretnie, nawet jeżeli nikt inny nie reaguje.

SPEŁNIŁAM WIELOLETNIE MARZENIE, a w zasadzie będę jej spełniać jeszcze przez kilka następnych miesięcy, mierząc się nieustannie z wstydliwym strachem: umiem? Nie umiem? Nadaję się, czy się nie nadaję? Chwilowo, muszę utrzymać to w enigmatycznym tonie, ale zobaczyłam, że potrafię uodpornić się na nieustanną krytykę i podnieść po każdej porażce, nawet takiej, która zdaje się równać z ziemią moją wiarę we własny talent.

WRÓCIŁAM DO RZEMIOSŁA, czego naprawdę się po sobie nie spodziewałam. A jednak okazuje się, że ta miłość nigdy nie zgaśnie, a ja z przyjemnością oddam jej każdą wolną chwilę.

WRÓCIŁAM TEŻ DO TAŃCA i choć lockdown i tym podobne fikołki na jakiś czas przerwały moją przygodę, zrozumiałam, że muszę zadbać o to, by taniec był na stałe obecny w moim życiu. 

STWORZYŁAM NOWĄ NIEZWYKLE WARTOŚCIOWĄ RELACJĘ, trochę chyba na przekór wszystkim, którzy twierdzili, że w 2020 poznać kogoś można było tylko w internecie. O dziwo, my spotkaliśmy się na ulicy.

ZGROMADZIŁAM W JEDNYM MIEJSCU KILKA TYSIĘCY OSÓB i to takich, które wbrew ponurym nastrojom, szukają czegoś pozytywnego. 

STAŁAM SIĘ BARDZIEJ SOBĄ, bardziej spokojna, bardziej wolna, bardziej silna i chyba z każdym dniem coraz bardziej taka, jaką zawsze chciałam być.

2020 nie był więc złym rokiem. Nie wiem nawet, czy słowo “trudny” jest dla niego właściwym określeniem. W moich oczach był po prostu niewygodny.

Ale gdy za kilka lat będę go wspominać, i tak skupię się na tym wszystkim, co było w nim fajne. W końcu “mi zawsze wszystko się podoba”.