Dzisiejszy dzień zaczął się, że tak to delikatnie ujmę… kijowo. Na szczęście z odsieczą przyszła moja przyjaciółka, która powiedziała, że zabierze mnie, gdzie tylko sobie życzę.
I tak oto wylądowałyśmy w lesie, srogo nadgryzione przez komary, ale zadowolone. A co najbardziej poprawiło mi humor? Obserwowanie, jaką radość ma Sylwia z bycia w tych pięknych okolicznościach przyrody. Po powrocie do domu wskoczyłam w portki do biegania i zupełnie nieplanowanie zrobiłam swoją życiówkę, czyli 10 kilometrów. Ten wynik jest dla mnie szczególny nie tylko ze względu na dystans, ale również dlatego, że kilka lat temu lekarze orzekli, że nigdy nie będę biegała.
Myślę więc teraz o trzech rzeczach:
1. Nie ważne, jak kiepsko zaczyna się dzień, bo zawsze może się zakończyć sukcesem.
2. Przyjaciele są bezcenni.
3. Jeżeli wierzysz, że coś możesz, to MOŻESZ.
Social Media