Myślę, że gdyby Jezus żył dzisiaj, byłby blogerem. Może opowiadałby historie, które wnoszą choć odrobinę światła w serce i pomagają zobaczyć kawałek nieba w sobie.

A może mieszkałby w vanie i podróżował po Europie. Poznawałaby przypadkowych ludzi i zarażał ich swoją serdecznością.

Może byłby minimalistą. Może dokarmiałby bezpańskie koty. Może rzuciłby dziesięć złotych bezdomnemu, który w metrze prosi o wsparcie. Może pomógłby przepchnąć samochód, gdy ten zepsuje się na środku drogi. Może wniósłby po schodach wózek z zakupami starszej pani.

Myślę, że gdyby Jezus żył dzisiaj, to byłby mistrzem Porozumienia Bez Przemocy. Może grałby w piłkę z dzieciakami z osiedla, którym ojcowie nie poświęcają wystarczająco dużo czasu. I może wstawiłby się za dziewczynką, którą koledzy z klasy ciągają za warkocze. A może czasem wędrowałby samotnie po bieszczadzkich połoninach.

Myślę, że gdyby Jezus żył dzisiaj, to chodziłby na protesty. Wkurzyłby się na księży, tak jak kiedyś na faryzeuszy. Podnosiłby głos, kiedy trzeba i mówiłby stanowcze “nie”. Piłby wino ze swoimi przyjaciółmi gejami i robił herbatę koleżankom – samotnym matkom.

Myślę, że gdyby Jezus żył dzisiaj, to lubiłby kobiety. Podziwiałby je za zaradność i siłę. Dostrzegałby ich piękno i ciepło. Pomagałby im skręcać meble i uśmiechałby się do nich na ulicach.

Gdyby Jezus żył dzisiaj…

W filmie “Czekolada” padają słowa, które opisują chrześcijaństwo lepiej niż wszystkie kazania, które słyszałam i lepiej niż wszystko, czego uczono mnie na studiach teologicznych.

“Miarą naszej dobroci nie jest to, czego nie robimy, czego sobie odmawiamy, przed czym się bronimy i kogo wyłączamy spośród nas. Miarą dobroci jest to, co osiągamy, tworzymy i to, do kogo wyciągamy dłoń.”

Ludzie nie potrzebują więcej złotych kielichów, więcej powtarzania im, że są grzesznikami, więcej straszenia piekłem. Ludzie potrzebują uprzejmości, dobrego słowa, miłego gestu, czasem pomocy w codziennych sprawach.

Drodzy księża, którzy ocenianie i gromicie, którzy segregujecie na dobrych i złych, którzy narzucacie moralność oderwaną od człowieczeństwa – czy jesteście pewni, że gdyby Jezus żył dzisiaj, to chciałby się z Wami kumplować?

Idę zrobić zakupy w małym butiku, którego właścicielka obawia się o przyszłość swojego biznesu. Powiem komplement dziewczynie w autobusie. Zabiorę przyjaciela na spacer i odezwę się do znajomych, by nie czuli się samotni. I nie boję się boga, który rzekomo ma mnie karać za przeklinanie, za sex, czy za to, że codziennie dokonuję trudnych ludzkich wyborów i ponoszę ich konsekwencje. Nie boję się, bo nigdzie go takiego nie dostrzegam. Wyraźnie widzę za to innego.

Widzę go w koledze, który zrobi mi masaż, gdy boli mnie kark. Widzę go w przyjaciółce która co rano życzy mi dobrego dnia, bym nie czuła się opuszczona. Widzę go w sprzedawczyni, która pochwali mój kolorowy sweter. Widzę go w tłumie kobiet i mężczyzn, którzy wychodzą na ulice, by domagać się wolności.

I tak sobie myślę, co by było, gdyby Jezus żył dzisiaj…