Powszechne poglądy głoszą, że jeżeli ktokolwiek ma łatwiej czy lepiej, na pewno zawdzięcza to znajomościom, rodzinie czy bogatemu facetowi. Ktokolwiek żyje dostatnie, na bank kręci lody na boku. Jeżeli inaczej podchodzisz do świata, to wciąż jesteś w mniejszości.

Większości z nas trudno przyjąć do wiadomości, że można to wszystko ściągnąć dzięki świadomym wyborom. Na głębokim poziomie nieustannie czujemy się ofiarami rzeczywistość. A wiadomo, jaka rzeczywistość jest: trzeba tyrać, zaciskać zęby i pokornie robić, co do nas należy. Ogólnie nie ma lekko. 

A co jeżeli to nie prawda? A co jeśli to tylko przekonanie, które zawęża nasze pole widzenia? 

Mam tę moc 

Wiodę proste życie. Powiem więcej, wiodę łatwe życie w zgodzie ze sobą. I jest to tylko i wyłącznie efekt moich decyzji. 

Poszerzając swoją świadomość już dawno uwolniłam się od syndromu ofiary i tej iluzji, że “coś” jest niemożliwe.

W moim umyśle nie ma miejsca na przekonania w stylu “nie da się”. Jest inne przekonanie: “jeżeli dziś coś jest za wysoko, to jutro zbuduję drabinę i tego dosięgnę”. 

Wiem, że jestem kreatorem swojego losu, architektem mojej rzeczywistości. Wiem, że to co jest we mnie, manifestuje się na zewnątrz. I wiem, że tylko i wyłącznie ode mnie zależy to, jakich jakości będę na co dzień doświadczać. Nikt inny nie jest za to odpowiedzialny: ani ci, którzy są obecni wokół mnie, ani ci, którzy dawno poszli w swoje strony. 

Nie chadzam też na kompromisy i nie czekam aż “ktoś” coś zrobi. Ja jestem “ktosiem”. Jeżeli uważam, że nie doceniają mnie w pracy, zmieniam ją zamiast jęczeć, że mało płacą. Jeśli czuję, że ktoś nie kocha mnie szczerze, kończę relację zamiast taplać się w swoim “nieszczęściu”. 

Wiem po sobie, że jeżeli chcemy zmian, musimy skończyć z mentalnością ofiary. Musimy przestać latami leżeć w zatęchłej pościel i narzekać, że śmierdzi. Chcesz świeżego powietrza? Wstań i rusz dupę.

Brać na klatę

Wszystko jest decyzją. Ale ludzie, choć często chcą zmian, to nie chcą brać pełnej odpowiedzialności za konsekwencje, jakie ta zmiana przyniesie. Ja taką odpowiedzialność biorę. 

Wiem, że w swoim życiu dokonałam kilku naprawdę trudnych wyborów. I zdaję sobie sprawę, że wiele osób nie zrobiłoby czegoś takiego właśnie że strachu. Czy zatem ja się nie bałam? Wręcz przeciwnie, czasem byłam przerażona.

Pamiętam dokładnie, jak pewnego razu leżałam skulona na kanapie i trzęsłam się ze strachu. Czułam się tak obezwładniona lękiem, że łatwiej mi było myśleć o skoczeniu z mostu niż o tym, że mam ten lęk znosić choćby dzień dłużej. 

Skoro tak, to czemu to zrobiłam? Bo postanowiłam, że nie będę żyła w iluzji, że “jest, jak jest” i nic nie da się z tym zrobić; że już nigdy nie zadowolę się żadnym “trochę”, “prawie”, a już na pewno żadnym “zaciśnij zęby i rób co masz robić”. 

Twój wybór 

Masz takie życie na jakie sobie pozwolisz. I nie jest to zależne od Twojej przeszłości, zwłaszcza tej finansowej. Wiem, co mówię, bo dawno temu miałam w portfelu ostatnie dwadzieścia złotych i wizję tego, że jutro nie zjem śniadania. Dziś dziwnie mi się nawet o tym myśli, bo mentalnie i energetycznie jestem bardzo daleko od takich vajbów. 

Przez wiele lat pracowałam nad sobą i warstwa po warstwie uwalniałam się od iluzji, jakimi nas się karmi i od przekonań, jakie mi wpojono. Równocześnie krok po kroku zmieniałam moje życie na takie, jakiego naprawdę pragnę; na takie, jakie jest w zgodzie z moim sercem.

Życie za idealne

Gdy jakiś czas temu opublikowałam post o tym jak wygląda moja codzienność, jedna z osób napisała w komentarzu, że to niemal nierealne, jak idealny obrazek z Instagrama. Rozbawiło mnie to, bo kto mojego Instagrama widział, ten wie, że do ideału mu daleko. Tak naprawdę mindfulness, który praktykuję stoi w opozycji do do kultury social mediów. Czasem zastanawiam się nawet, czy mogę być prawdziwym influencerem.

Kiedy jestem na Walking Meditation, wyginam się w kolejnej asanie lub tańczę jak szalona w domowym zaciszu, to PO PROSTU jestem w tym doświadczeniu. Robienie fotek na Insta jest ostatnim, o czym wtedy myślę. Będąc w pełni obecną w danej chwili, nie zastanawiam się nad tym, jakie zdjęcie zrobić, by “zażarło” w kolejnym poście. To się po prost wyklucza. 

Jednak czy będę tym cholernym influencerem czy nie, mindfulness i samoświadomość są najlepszą lokatą w dobrą przyszłość. I z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że obecnie tyle czasu poświęcam praktykowaniu uważności nie dlatego, że moje życie jest łatwe. Moje życie jest łatwe, BO poświęcam tyle czasu na praktykowanie uważności.

To całe chodzenie po lesie, medytacja i tańce to moja inwestycja w emocjonalny dobrostan. To moja miłość do mnie. 

W co wierzysz

Nie piszę o sobie, bo czuję się lepsza od innych. Piszę, bo czuję się lepsza od siebie z przeszłości. I wiem, że możliwe jest, by żyć po swojemu. Dziś chcę Ci o tym przypomnieć.

Cokolwiek myślisz na swój temat, nie zmienia to faktu, że jesteś wspaniałą istotą. Masz swoją własną drogę do przejścia, swoje dylematy i wyzwania.

Ale masz też w jednym palcu więcej mocy niż wszyscy, którzy Cię krytykują, osądzają i powtarzają, że się nie da.

Nawet jeżeli to Twoi bliscy, to pamiętaj, że nie mówią tego z troski. Oni po prostu projektują na Ciebie swoje własne lęki. 

Jednak Twoje życie NAPRAWDĘ należy do Ciebie. Ja w Ciebie wierzę. I gdy kiedykolwiek ogarnie Cię zwątpienie, pamiętaj, że wiele dobrych energii zawsze jest po Twojej stronie. Naprawdę możesz to, w co wierzysz, że możesz.