Dawno temu powstał projekt muzyczny Big Blue Ball. Śpiewał tam między innymi Peter Gabriel. Ale nie o takiej niebieskiej kuli jak ta na zdjęciu. No i w sumie to była smutna piosenka, więc nie polecam.

Ale do rzeczy. Tak mieszkam. Moja „big blue ball” to piłka ortopedyczna, na której siedzę, gdy muszę długo pracować przed komputerem. Mam nadzieję, że za jakiś czas się to zmieni i znajdę piłce nowy dom.

We wnęce stoi komoda. Wcisnęłam ją tam zamiast telewizora. Ten zwróciłam właścicielowi mieszkania tak szybko, jak tylko mogłam. Nie lubię mieć wokół rozpraszaczy. Poza tym za dużo wiem o tym, jak działają media… Ale to inny temat.

Półki są puste. Nie mam rzeczy, którymi mogłabym je zapełnić.

Po lewej stronie mata do jogi. Bardzo ważny obiekt w moim mieszkaniu. Służy za siedzisko, leżankę na wieczorny relaks i oczywiście jako teren do ćwiczeń.

W pokoju jest jeszcze kanapa i mój materac. Bez kanapy mogłabym się obejść. Cóż, może następnym razem uda się znaleźć lokum bez zbędnych mebli.

Prawie zapomniałam o małym stoliku. Na nim świeca. Zapalam ją co wieczór, a od niej palo santo. To mój rytuał. Niemal jak błogosławieństwo czasu, który tam spędzam – spokojnie, na luzie i uważnie.

Jestem ekstremalną minimalistką. Ale nie byłoby to możliwe, gdybym nie była przede wszystkim świadomą minimalistką. W końcu przestrzeń wokół nas jest manifestacją tego, co mamy w środku.

Jak więc świadomie przejść na minimalizm? Między innymi o tym opowiadam w najnowszym podcascie. Zapraszam do słuchania.